W marcu czujni technicy University of California w San Francisco zapobiegli poważnemu incydentowi naruszenia bezpieczeństwa. Zauważyli oni, że ktoś próbuje włamać się do bezpiecznego serwera zawierającego prywatne informacje dotyczące pracowników i studentów uczelni. Według San Francisco Chronicle, na skutek tego incydentu, o którym media informowały 5 kwietnia, po masowej akcji powiadamia przez uczelnię potencjalnych ofiar, mogło ucierpieć do 46 000 osób.

Włamanie miało miejsce 27 marca, gdy technicy z uniwersytetu zdalnie uzyskiwali dostęp do serwera zlokalizowanego w gabinecie rektora University of California w Oakland. Randy Lopez, jeden z głównych informatyków na uczelni, zauważył, że serwer działa wolniej niż zazwyczaj. "Obudziło to nasze podejrzenia, więc przeprowadziliśmy śledztwo. Znaleźliśmy program, o którym nic nie wiedzieliśmy" - czytamy w Chronicle.

Informacje przechowywane na serwerze dotyczyły listy płac pracowników uczelnii oraz pomocy finansowej dla studentów. Znajdowały się tam dane 43 000 pracowników oraz 3 000 studentów. Informacje te mogą zostać wykorzystane przez hakera do kradzieży tożsamości. Według Lopeza, dana w tym systemie nie były zaszyfrowane, ponieważ uznano, że zapory ogniowe i inne zabezpieczenia stanowią wystarczającą ochronę. Chociaż nie wiadomo, czy hakerowi udało się uzyskać dostęp i dokonać kradzieży prywatnych informacji, uczelnia powtórnie rozważa zastosowaną w tym przypadku politykę bezpieczeństwa.

Źródło: InformationWeek San Francisco Chronicle UCSF eWeek